piątek, 26 stycznia 2018

Rozdział 2

Siedzę przy stole i przysłuchuję się zaciekłej dyskusji Brutusa i Aulusa na temat zagrożeń przygotowanych przez organizatorów. Jeśli trybuci nie mogą odnaleźć się na arenie i zwyczajnie pozabijać, twórcy gry starają się zapewnić rozrywkę widzom w inny sposób. Najczęściej stawiają na trudne warunki pogodowe, kule ognia wylatujące znikąd i zmieszańce - zmutowane genetycznie, hodowane przez kapitol stwory przybierające formę silniej zbudowanych zwierząt, dopasowanych do areny.
Kiedy mam dość słuchania o kolejnych wichurach, burzach i powodziach, zwracam się do mentora. Ten spogląda na mnie tak jakby nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności przy stole.
- Kiedy będziemy w Kapitolu? - tak naprawdę wcale mnie to nie interesuje. Chcę tylko zmienić ten beznadziejny temat.
- Cóż - wzdycha mężczyzna. - Prawdopodobnie już niedługo. Pamela poszła do wagonu informacyjnego, zaraz powinna wrócić - w tym samym momencie drzwi do przedziału się otwierają. Staje w nich ubrana w strój z ości ryb kobieta. Włosy ułożyła sobie w grube pasma, a twarz umalowała na niebiesko. Wygląda marnie. 
- Przygotujcie się, kochani - uśmiecha się serdecznie. - Mówiłam wam już jak ważne jest zdobycie serc sponsorów? To oni pomogą w przetrwaniu na arenie - kiedy otwiera usta po raz kolejny, Brutus przewraca teatralnie oczami.
- Doskonale o tym wiedzą - mówi. - Tylko nie rób z nich idiotek z Jedynki, mają wyglądać normalnie - przy ostatnim słowie puszcza mi oczko. W Dwójce zawsze śmieliśmy się z reprezentatów Pierwszego Dystryktu. Zyskali Akademię za to, że zwrócili się przeciwko władzy w trakcie Mrocznych Dni. Tylko my zasłużyliśmy na przywilej treningu! Zresztą, te blondwłose panienki zazwyczaj nie mają zielonego pojęcia o walce. Zakładamy z nimi sojusze tylko dlatego, że tak wypada, że taka jest tradycja. 
Moje krótkie przemyślenia przerywa głośny pisk Pameli. Kobieta podbiega do mnie, schyla się i łapie za ramię. Zaczyna głośno skrzyczeć.
- Och, Enobario, zrobię z ciebie ślicznotkę! Myślę, że wystarczą lekkie cienie, nieco ciemniejsza szminka i mała dawka bronzera. I tak masz ładne kości policzkowe - zawsze nakładałam delikatny make-up. Mam nadzieję, że ona też nie przesadzi...
- Dobrze - zaczynam. - Ale idę w zwykłych ciuchach. Nie będę się męczyć w kolejnej sukience - wzruszam ramionami. Aulus parska śmiechem, piorunuję go więc wzrokiem. Osiemnastolatek posyła mi szturchańca w ramię. W tym samym momencie przypominam sobie o Shanie. Moja przyjaciółka musi przeżywać teraz koszmar - siedzi w domu wraz z rodzicami i piętnastoletnim bratem. Kto wie, może niedługo i on trafi na arenę? Wielka szkoda. Nie powinna jednak mieć mi tego za złe. W końcu ja nie chciałam iść na rzeź z Aulusem... To wszystko jego wina. 
                Następne pół godziny spędzam z opiekunką. Efekt końcowy miał mnie zaskoczyć - w rzeczywistości nie widzę żadnej różnicy. Kiedy opuszczamy pokój Pamelki, chłopcy siedzą na krzesłach.
- Ładnie wyglądasz - stwierdza Aulus. Rzadko słyszę komplementy - muszę przyznać, że są całkiem miłe. O ile jestem świadoma swoich atutów, o tyle nie potrafię ich dobrze wykorzystać. Zresztą, nigdy nawet nie próbowałam.
- Dzięki - odpowiadam w końcu. Brutus tylko wzrusza ramionami. - Może obejrzymy wreszcie powtórki z Dożynek? Będziemy wiedzieć z kim mamy do czynienia - proponuję. Wszyscy zgodnie kiwają głowami. Wkrótce zasiadamy przed olbrzymim, płaskim telewizorem i włączamy wczorajszy program. Na ekranie telewizora pojawia się zniszczony operacjami plastycznymi mężczyzna, Caesar Flickerman. Co roku farbuje włosy na inny kolor, w tym postawił na gnijącą zieleń.
- Witam, witam! Właśnie odbyły się coroczne Dożynki, na których wybrano dwudziestu czterech młodych ludzi, gotowych do walki na arenie. Na pewno chcecie ich poznać, hm? No to zapraszam! - Chwilę później ustępuje miejsca dla Pałacu Sprawiedliwości - pięknego i luksusowego budynku z Dystryktu Pierwszego. 
W tym miejscu Dożynki nie przebiegły tradycyjnie. Wysoka, powabna rudowłosa dziewczyna weszła na scenę zanim opiekunka zdołała wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Nastolatka wyrwała jej mikrofon z ręki i przedstawiła się jako Beauty Haynes. Och, jakie idiotyczne imię... No cóż, mieszkańcy Pierwszego mają tendencję do nazywania dzieci w ekscentryczny sposób. Niemniej, jeśli chodzi o sponsorów, rudowłosa będzie dużą konkurencją.
Prawdziwe zagrożenie stanowi wylosowany Obsidian, umięśniony blondyn o groźnym wyrazie twarzy. Naprawdę nie chciał się zgłosić? No cóż. Potem na ekranie pojawiam się ja, dumna i pewna siebie osiemnastolatka z groźnym wyrazem twarzy. Towarzyszy mi Aulus, z początku przerażony, potem pewny siebie wędruje w kierunku sceny. Kamera zatrzymuje się na twarzy mojego ojca, pokazuje jego podziw i dumę. Dobra historia dla Kapitolińczyków. 
W Trzecim padło na bezpłciowy duet; blondynka z burzą loków i chłopak o podobnych włosach. Potem nadchodzi Czwórka, nasi przyszli sojusznicy.  Mercy Maxwell to średniego wzrostu blondynka z ciemnymi pasemkami. Nie wygląda na silną. Stanowi zupełne przeciwieństwo barczystego bruneta, Aidana Waterfalla. Piątka i Szóstka, szkoda gadać... Jakaś azjatka i niesamowicie niska szatynka. Chłopcy chłystki... Łatwe cele. Siódemka wystawiła całkiem dobry duet; dziewczynę o ostrych rysach twarzy i Michael'a, wysokiego i umięśnionego osiemnastolatka. Wyglądają na pewnych siebie.
W Ósmym los padł na słabiutką piętnastolatkę i szczurowatego azjatę.
Duet z Dziewiątki stanowi piętnastoletnia Emily i jej osiemnastoletni brat, Nathan. Chłopak zrobi wszystko, żeby ją ocalić... Jaka szkoda, że mu się nie uda. Trzeba się go szybko pozbyć, bo na pewno będzie miał wielu sponsorów.
Dziesiątka przedstawia bezpłciowe osoby, to jest ciemnowłosą Eleanor i Alexandra o dziecięcej twarzy. Skupiam się dopiero na Jedenastce; wysoka czarnoskóra osiemnastolatka wydaje się silna i pewna siebie. Chłopak mniej, ale wciąż... Nadchodzi kolej Dwunastki. Na nich kompletnie nie zwracam uwagi, i tak zginą na samym począku.
 - I co sądzicie o tegorocznym składzie? - pyta Brutus.  - Myślę, że są całkiem dobrzy. 
- Wątpię - parska Aulus. - Chcę tylko sojuszu z Aidanem i chłopakiem z Siódmego. Przydadzą się - tłumaczy, a ja uderzam go w ramię. Naprawdę byłby w stanie zawiązać przymierze z trybutem z biednego Dystryktu? Michael się do nas nie nadaje!
- Przestań. Będziemy mieć sojusz z Jedynką i Czwórką... - mruczę.
- Ta ruda nie wygląda na zaufaną. Nie wiem czy... - zaczyna Brutus, ale nie pozwalam mu dokończyć. Muszę postawić na swoim.
- Chcę mieć z nią sojusz. Tyle w tym temacie - w tym samym momencie pociąg zatrzymuje się. Mentor spokojnie prowadzi nas do wyjścia. Pamela mówi coś o uśmiechach i machaniu. Mentor daje nam ostatnie wskazówki dotyczące zachowania wśród czekającego tłumu, a stojący po prawej stronie Pameli lokaj nerwowo zaciska palce.
Kiedy drzwi otwierają się z głośnym sykiem, w moje uszy uderza olbrzymia mieszanina głosów. Widzę plamę kolorowych ludzi; najróżniejsze ubrania, prawdopodobnie modne w Kapitolu, wyimaginowane fryzury i wytatuowane skóry. Kapitolińczycy są żywi. Machają i wrzeszczą jak oszalałe zwierzęta wypuszczone z jakiegoś zoo...
Wychodzę na zewnątrz. Zauważam, że peron należący do Dystryktu Pierwszego jest już cały zapełniony - no tak, oni wiedzą jak zyskać publiczność. Reszta Dystryktów wcale nie pozostaje w tyle. Nawet najbiedniejsi zyskali swoich widzów. I tak nie dożyją do trzeciego dnia Igrzysk...
Dopiero po chwili zwracam uwagę na idącego obok Aulusa. Najwyraźniej zapomniał o strachu towarzyszącym mu podczas Dożynek. Obecnie uśmiecha się perliście, macha do ludzi i całuje dłonie wytapetowanych dziewcząt. Sama zaczynam puszczać wszystkim oczka, przywoływać na twarz sztuczne banany. Gwar jest nie do opisania! Naprawdę tak bardzo nas kochają?
W końcu wychodzimy z przystanku na ulicę. Stolica jest śliczna - wszędzie rozchodzą się olbrzymie, sięgające nieba budynki, Igrzyskowe dekoracje i plakaty obwieszczające początek Głodowych Igrzysk.
Zmierzamy do Ośrodka Szkoleniowego - budynku, w którym spędzimy następne trzy dni. Parada Trybutów, na której pokażemy się całemu kraju w dziwnych strojach, przygotowanie do przetrwania na arenie i Pokaz Indywidualny, a na koniec wywiad. To trzy uroczystości poprzedzające rozpoczęcie Głodowych Igrzysk. Trochę to męczące - wolałabym pozabijać wszystkich już dzisiaj. Co w tym trudnego? Słabeusze i tak niczego się nie nauczą. Realne szanse na zwycięstwo mam tylko ja.
W wędrówce towarzyszą nam mieszkańcy. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Opuszczają nas dopiero przed celem - drugim najwyższym budynkiem w Panem. Wchodzimy do środka. Panuje tam ogromny przepych i bogactwo. Wszędzie rozwieszono obrazy prezydenta, ważnych urzędników i bohaterów historii, najpopularniejszych zwycięzców. Wśród nich rozpoznaję Hailee Conrad, dziewczynę z Dwójki, która zwyciężyła w Dwudziestych Drugich Głodowych Igrzyskach. Z areny zabrała ze sobą zakrwawione pamiątki podarowane przez Dystrykty zamordowanych - kokardki, broszki czy pierścionki.
- Może i ty tutaj zawiśniesz? - mówi Brutus.
- Cóż, wolałabym, żeby zawisła tutaj moja podobizna -  żartuję. Mentor tylko parska śmiechem i odchodzi w kierunku blondwłosej Summer, zwyciężczyzni ubiegłorocznych Igrzysk. Dziewiętnastolatka z Jedynki pomogła dziewczynie z naszego Dystryktu dojść do finałowej Czwórki. To jeden z wyjątków z Jedynki... Wygląd pustej lali pomógł jej w jakimś stopniu przetrwać. Czy tak samo będzie z jej trybutami?
- Zapraszam wszystkich do wind! - odwracam się w kierunku, z którego dochodzi głos. Okazuje się, że słowa te wypowiedział rosły mężczyzna, zapewne kolejny poplecznik Kapitolu. Wszyscy wykonujemy jego polecenie - wkraczamy do olbrzymiej windy, zdolnej pomieścić obu trybutów, ich mentora i opiekuna.
Numer piętra odpowiada numerowi Dystryktu. Pierwsi wysiadają zawodnicy z Jedynki. Dziewczyna macha wsystkim i przesyła buziaka na odległość. Następnie przychodzi nasza kolej - opuszczając windę posyłam groźne spojrzenie grupce słabszych zawodników.
Z pozoru apartament wygląda zwyczajnie. Korytarz z masą drzwi i kilkoma dekoracjami; obrazami zwycięzców z Drugiego Dystryktu, pięknymi roślinami. Wchodzimy do jednego z pomieszczeń. Przez chwilę nie dowierzam własnym oczom. Miejsce, w którym właśnie przebywamy jest ogromne! Wszędzie pełno technologii i delikatnych, uspokajających świateł. Postawiono na nowoczesny wystrój wnętrz.
- No, możecie się rozgościć - Pamela zachowuje się tak jakby wkroczyła do własnego domu. Nic dziwnego, opiekuje się naszym Dystryktem już od kilku lat.
- Gdzie są nasze pokoje? - pyta zachwycony Aulus.
- Drugie i trzecie drzwi od tych, musicie wyjść na korytarz - odpowiada krótko Brutus. - Zanim je zobaczycie, mam wam trochę do powiedzenia - wskazuje palcem na piękną, czarną kanapę. Posłusznie na niej siadam i  wysłuchuję swojego instruktora. - Dzisiaj czeka was Parada Trybutów. Za chwilę wpadnie tu sześć osób, zapewne tępych. Przyszykują dla was kiczowate stroje, które skradną serca Kapitolińczyków. Waszym zadaniem jest uśmiechać się i machać do ludzi - wyjaśnia.
Do rozmowy wtrąca się rozochocona Pamela. Ach, jej tematy.
- Tak, tak! - klaszcze zadowolona. - Musicie pokazać się z jak najlepszej strony. Czy tłumaczyłam wam już jak ważną rolę odgrywają sponsorzy? - pyta.
- Tak, opowiadałaś tysiąc razy! - wrzeszczy wreszcie Aulus. Kobieta spogląda na niego ze smutkiem w oczach, po czym opuszcza pomieszczenie. Chwilę po tym zdarzeniu otrzymujemy pozwolenie na pójście do swoich pokojów.
Tutaj nie ma już takiego zaskoczenia. Ciemne ściany, olbrzymie łóżko i rozsuwana szafa... Zamonotowano także płaski telewizor, prawodpodobnie możliwy do kupienia tylko w Kapitolu. Kiedy mam zamiar włączyć jakiś kiczowaty film, do pomieszczenia wchodzi trójka dziwnie ubranych osób. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta, przedstawiają się jakos Yagg, Xenia i Roberto.
- Och, tutaj nie trzeba dużo pracować. Lekki makijaż i wszystko będzie gotowe - mówi druga osoba. Prawdopodobnie o nich mówił Brutus. No cóż, muszę poddać się im badaniom. Nie zamierzam jednak zamieniać z nimi żadnego słowa.
- Pójdziesz z nami. Zajmiemy się tobą, słońce - piszczy Xenia. Idziemy. Nie protestuję, gdy nakładają na mnie "lekki" make-up, kręcą włosy i rozbierają do naga, by poprawić jakość mojej skóry. Cały eksperyment kończy się dopiero po pełnej godzinie.
- Za chwilę przyjdzie do ciebie Sonya ze strojem - informuje mnie Roberto. - Żegnaj, mamy nadzieję, że zrobisz dobre wrażenie - gładzi mnie po ramieniu. Rzeczywiście, zaraz po ich wyjściu do środka wchodzi blada kobieta z tlenionymi, białymi włosami, niebieskim bronzerem i różowymi cieniami.
- Sonya - mówi chłodno. Kiedy otwieram usta, by się przedstawić, wystawia dłoń. - Nie musisz się przedstawiać. Od czasu, gdy zgłosiłaś się na ochotnika, wszyscy cię rozpoznają - wzrusza ramionami. Po chwili podaje mi  strój. - Będziesz dziewczęca i przerażająca jednocześnie. Pamela o to prosiła.
Po spotkaniu z trójką stylistów, nie wstydzę się już kolejnej mieszkanki Kapitolu. Normalnie zakładam - jak się później okazuje - złotą suknię z łusek przypominających ostrza noży. No tak, słyniemy z wyrobu broni.
Przeglądam się w lustrze. Nie wyglądam najgorzej. Może nie jest to jakiś wymyślny strój, ale... chyba wystarczy, by zwrócić uwagę  widowni.
- Nie zrozum mnie źle, Enobario - odzywa się kobeta. - Nie sądzę, że zdobywanie sponsorów jest twoją mocną stroną. Postaraj się o dobrą ocenę z Pokazu Indywidualnego - uśmiecha się lekko. Ma racje. Nie potrafię poradzić sobie ze zdobywaniem sympatii.
- Okej - odpowiadam szybko. Stylistka prowadzi mnie na najniższe piętro budynku; okazuje się, że idziemy do poczekalni wypełnionej rydwanami ustawionymi w rzędzie. Pojedziemy nimi do Kapitolu. O ile wszystkie konie są ciemne, o tyle te należące do Jedynki charakteryzują się umaszczeniem białym jak śnieg. Nieskazitelne.
Podchodzi do mnie Brutus, zaraz za nim Pamela, a na końcu Aulus. Chłopaka ubrano w nagolenniki i spodnie złożone z takich samych łusek, podobnie i górną część uzbrojenia. Na plecach przewieszono mu lśniącą maczetę.
- Wyglądacie świetnie - komplementuje Pamela. Przytakuję jej i  spoglądam na  zebranych już trybutów. Zawodników z Szóstki przebrano za piratów, dziewczynę z Jedynki odziano w wielką, piękną suknię, wręcz barokową. Panuje na niej ogromny przepych, przyciągający i utrzymujący uwagę na dziewczynie. Rude włosy spływają swobodnie po jej ramionach.
Trybuci z Dwunastki znowu otrzymali strój górników.
- Uśmiechajcie się i machajcie. Tylko tyle - Pamela upewnia się, że wszystko rozumiemy. - Ale jestem podekscytowana! Musicie skraść ich serca! - jęczy.
Jakiś czas później rozbrzmiewa głos tego samego instruktora, który zapraszał nas do wind.
- Trybuci, zapraszam do rydwanów! - wykonujemy polecenie. Przełykam ślinę, poprawiam włosy i czekam na wystrzał oznaczający początek uroczystości. Chwilę potem moje życzenie się spełnia.
Rusza Jedynka. Wita ich głośny okrzyk publiczności... Następnie jedziemy my. Zanim ogarnia nas chwilowa ciemność, Aulus puszcza mi oczko. Na zewnątrz wyjeżdżamy dopiero po chwili. Nas również wita głośny okrzyk publiczności, nieco cichszy, ale wciąż satysfakcjonujący.
Masa światełek uderza w moje oczy. Staram się jednak wytrzymać i cały czas posyłać wszystkim uśmiechy. Ludzie skandują imiona poszczególnych zawodników, przewija się nawet moje. Największe nerwy zbiera "Nathan". Czym ten głupi chłopak zasłużył sobie na ich uwagę? Tym, że zgłosił się za swoją głupią siostrzyczkę? Chyba sobie żartują.
W końcu docieramy pod olbrzymi balkon wypełniony po brzegi sponsorami. Kiedy wszystkie rydwany docierają na miejsce, na samym środku pojawia się sam Prezydent Snow. Od ostatnich Igrzysk zdecydowanie się postarzał.
- Witam, witam! - krzyczy głośno. Następuje głucha cisza, nie słychać nawet jadących poza trybunami samochodów. Prawdopodobnie wszyscy mieszkańcy Kapitolu postanowili nas obejrzeć. - Witam zebranych, a co najważniejszych, witam naszych kochanych Trybutów! - gromkie brawa. - Dzisiejszą Paradę uznajmy za uroczyste rozpoczęcie Sześćdziesiątych Drugich Głodowych Igrzysk. Dziękuję za wysłuchanie! - tylko tyle miał nam do powiedzenia. Po chwili odchodzi, my także odjeżdżamy na pięknych koniach. Towarzyszą nam okrzyki zachwyconej widowni.
Po opuszczeniu pojazdów kierujemy się do naszych apartamentów. Okna, wcześniej schowane za zasłonami, obecnie nagie, wyglądają szczególnie imponująco w nocy. Widzę wychodzących z Ośrodka ludzi, olbrzymie budynki. Skoro ja mam takie piękne widoki to jak to wygląda z najwyższego piętra?
Wszyscy zasiadamy do posiłku. Biorę surówkę i czekam na słowa ze strony mentora.
- Jutro spotkamy się tutaj o siódmej, godzinę przed treningiem – informuje nas Brutus. Przytakujemy i spoglądamy na siebie. W oczach Aulusa kryją się iskierki zadowolenia. Posyłam mu krótki uśmiech… Lubię go. Naprawdę go lubię. Szkoda, że został wylosowany! Będę musiała go zabić, ale... cały czas pocieszam się, że to nie moja wina. W końcu nie chciałam z nim walczyć... Chciałam tylko zyskać tytuł zwycięzcy. On też nie będzie miał skrupułów!
Po kolacji, kierujemy się do swoich apartamentów. Kiedy ściągam koszulkę, drzwi uchylają się. Do pomieszczenia wchodzi trybut z mojego dystryktu, najwidoczniej nieokrzesany. Kiedy ja się zasłaniam, tylko parska śmiechem.
- Daj spokój, Enobaria, kąpaliśmy się w jednej wannie – faktycznie. Kiedy byliśmy mali, przyjaźniłam się nie tylko z Shaną, ale i Aulusem. Dopiero po jakimś czasie się od niego oddzieliłyśmy; różnice płciowe wzięły górę. On poszedł do licznego grona znajomych, my zamknęłyśmy się w dwuosobowym kręgu. Tak to jest, gdy jedna osoba postanawia pójść za popularnością.
- Od tamtego czasu minęło kilkanaście lat – odpowiadam zakrywając się rękoma. – Wiesz, nie powinieneś tutaj tak wchodzić. Zresztą, czego chcesz? – pytam wreszcie.
- Chciałem tylko zapytać o… - zaczyna. – O Dożynki. Dlaczego się zgłosiłaś? – w jego głosie wyczuwam nutę żalu.
- Myślałam, że to oczywiste – mówię łagodnie. – Ostatnia szansa na zwycięstwo. Nie wiedziałam tylko, że ciebie wylosują – wzruszam ramionami. Od krótkiego czasu wcale nie obchodzi mnie to, że trafię na arenę z bratem bliźniakiem swojej przyjaciółki. Mógł poprosić kogoś o zabezpieczenie; jakiś głupi kolega na pewno by się za niego zgłosił.
- Zawsze powtarzałaś, że nie zależy ci na wygranej – przypomina. Nagle opanowuje mnie nieopisana agresja. Podchodzę do niego, zakładam ręce pod piersi i posyłam mu najgroźniejsze spojrzenie na jakie mnie stać.
- Najwidoczniej trochę się zmieniło. Wyjdź.

I wychodzi.

~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!

Bardzo przepraszam was za te beznadziejne opóźnienie. Word mi nawala, nie mogę robić akapitów, nie wiem co się dzieje. Dodatkowo nie mogą napisać poprawnych dialogów... Próbowałem w internetowym wordzie, ale nie działa stawianie myślników. Macie jakiś pomysł na program? Najbardziej zależy mi na akapitach.Dziękuję za wszystkie komentarze. Następny rozdział pojawi się 1 lutego.

2 komentarze

  1. Hej!
    To ja z grubej rury - ciekawe dlaczego oni się zachowują, jakby Enobarii nie było przy stole? Nie wiem, jakby ktos tu zakładał, ze nasza ochotniczka nie ma większych szans. Moze dlatego, ze jest kobietą. A może nadinterpretuję :D
    Strój z ości ryb? Kapitol nie przestaje mnie zadziwiać.
    Ciekawie, że dwójki w rzeczywistości pogardzaja Jedynkami i bratają się ze wzgledu na tradycję. Choć z drugiej strony nie powinno to być większym zaskoczeniem - i tak ostatecznie muszą sie pozabijać, wiec nie ma co nawiązywać przyjaźni.
    Bardzo fajnie sie czyta z punktu widzenia ludzi, którzy wręcz cieszą sie na Igrzyska, w przeciwieństwie do biednych trybutów z Dwunastki.
    "W końcu ja nie chciałam iść na rzeź z Aulusem... To wszystko jego wina." - czy ja wiem, Enobario :D To ty się zgłosiłaś
    Beauty Haynes to rzeczywiście idiotyczne imię, muszę sie zgodzić z E. Aczkolwiek jest też akuratne, skoro gra ją Madelaine :D
    Podoba mi sie, w jaki sposób Enobaria ogląda dożynki: od razu mysli o nich jako o celach, ocenia swoje szanse, atuty i słabości przeciwnika, bardzo lekceważąco i bardzo fajnie, jeśli chodzi o psychologię postaci.
    W dwunastce mamy Bellę Swan! Ze wzgledu na moje okropne wspomniena ze Zmierzchem, również mam nadzieje, że zgonie pierwsza, ze wzgledu na samą twarz xd
    Zapawne porównanie, ze ludzie z Kapittolu wrzeszczą jak zwierzęta z zoo, podczas gdy oni również widzą trybutów jak okazy w klatkach.
    Fajny pomysł na stroje!
    "Posyłam mu krótki uśmiech… Lubię go. Naprawdę go lubię." - nadal mi szkoda, ze nie będzie romansu, ale nie przejmuj sie mną :D
    Bardzo fajny rozdział, nie moge sie już doczekać, aż wkroczą na arene i ciekawi mnie, jaką dostaną.
    Pozdrawiam i Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że spóźniony komentarz, ale sesja, sesja, sesja :(
    Od razu napiszę, że mój word też fiksuje więc open office, ale do niego trzeba się przyzwyczaić, bo początki bywają z nim dziwne, seriooo
    Ogólnie chciałam zgłosić, że jak czytam to otwieram sb dwie zakładki jedna z rozdziałem, a drugą z postaciami, bo czasami jak się zamyślę, to czytam i myślę o Igrzyskach śmierci, a wtedy klik w postacie i już jestem w twoim świecie :D ps wolę twoje postacie zdecydowanie hahah
    Lubię Enobarie, od razu mnie do siebie przekonała. Jej myśli są takie śmieszne momentami, że śmieje się do laptopa. Umie też być poważna i profesjonalna jak na dożynkach kiedy oceniała i skupiała się na przeciwnikach.
    Czekam na następny rozdział bo robi się coraz ciekawiej. Pozdrawiam,
    N


    https://youreyeslooksad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo
Snow-Falling-Effect