Siedzę przy stole i przysłuchuję się
zaciekłej dyskusji Brutusa i Aulusa na temat zagrożeń przygotowanych przez
organizatorów. Jeśli trybuci nie mogą odnaleźć się na arenie i zwyczajnie
pozabijać, twórcy gry starają się zapewnić rozrywkę widzom w inny sposób.
Najczęściej stawiają na trudne warunki pogodowe, kule ognia wylatujące znikąd i
zmieszańce - zmutowane genetycznie, hodowane przez kapitol stwory przybierające
formę silniej zbudowanych zwierząt, dopasowanych do areny.
Kiedy mam dość słuchania o
kolejnych wichurach, burzach i powodziach, zwracam się do mentora. Ten spogląda
na mnie tak jakby nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności przy stole.
- Kiedy będziemy w Kapitolu?
- tak naprawdę wcale mnie to nie interesuje. Chcę tylko zmienić ten
beznadziejny temat.
- Cóż - wzdycha mężczyzna. -
Prawdopodobnie już niedługo. Pamela poszła do wagonu informacyjnego, zaraz
powinna wrócić - w tym samym momencie drzwi do przedziału się otwierają. Staje
w nich ubrana w strój z ości ryb kobieta. Włosy ułożyła sobie w grube pasma, a
twarz umalowała na niebiesko. Wygląda marnie.
- Przygotujcie się, kochani
- uśmiecha się serdecznie. - Mówiłam wam już jak ważne jest zdobycie serc
sponsorów? To oni pomogą w przetrwaniu na arenie - kiedy otwiera usta po raz
kolejny, Brutus przewraca teatralnie oczami.
- Doskonale o tym wiedzą -
mówi. - Tylko nie rób z nich idiotek z Jedynki, mają wyglądać normalnie - przy
ostatnim słowie puszcza mi oczko. W Dwójce zawsze śmieliśmy się z reprezentatów
Pierwszego Dystryktu. Zyskali Akademię za to, że zwrócili się przeciwko władzy
w trakcie Mrocznych Dni. Tylko my zasłużyliśmy na przywilej treningu! Zresztą,
te blondwłose panienki zazwyczaj nie mają zielonego pojęcia o walce. Zakładamy
z nimi sojusze tylko dlatego, że tak wypada, że taka jest tradycja.
Moje krótkie przemyślenia
przerywa głośny pisk Pameli. Kobieta podbiega do mnie, schyla się i łapie za
ramię. Zaczyna głośno skrzyczeć.
- Och, Enobario, zrobię z
ciebie ślicznotkę! Myślę, że wystarczą lekkie cienie, nieco ciemniejsza szminka
i mała dawka bronzera. I tak masz ładne kości policzkowe - zawsze nakładałam
delikatny make-up. Mam nadzieję, że ona też nie przesadzi...
- Dobrze - zaczynam. - Ale
idę w zwykłych ciuchach. Nie będę się męczyć w kolejnej sukience - wzruszam
ramionami. Aulus parska śmiechem, piorunuję go więc wzrokiem. Osiemnastolatek
posyła mi szturchańca w ramię. W tym samym momencie przypominam sobie o Shanie.
Moja przyjaciółka musi przeżywać teraz koszmar - siedzi w domu wraz z rodzicami
i piętnastoletnim bratem. Kto wie, może niedługo i on trafi na arenę? Wielka
szkoda. Nie powinna jednak mieć mi tego za złe. W końcu ja nie chciałam iść na
rzeź z Aulusem... To wszystko jego wina.
Następne pół godziny spędzam z opiekunką. Efekt
końcowy miał mnie zaskoczyć - w rzeczywistości nie widzę żadnej różnicy. Kiedy
opuszczamy pokój Pamelki, chłopcy siedzą na krzesłach.
- Ładnie wyglądasz -
stwierdza Aulus. Rzadko słyszę komplementy - muszę przyznać, że są całkiem
miłe. O ile jestem świadoma swoich atutów, o tyle nie potrafię ich dobrze
wykorzystać. Zresztą, nigdy nawet nie próbowałam.
- Dzięki - odpowiadam w
końcu. Brutus tylko wzrusza ramionami. - Może obejrzymy wreszcie powtórki z
Dożynek? Będziemy wiedzieć z kim mamy do czynienia - proponuję. Wszyscy zgodnie
kiwają głowami. Wkrótce zasiadamy przed olbrzymim, płaskim telewizorem i
włączamy wczorajszy program. Na ekranie telewizora pojawia się zniszczony
operacjami plastycznymi mężczyzna, Caesar Flickerman. Co roku farbuje włosy na
inny kolor, w tym postawił na gnijącą zieleń.
- Witam, witam! Właśnie odbyły się coroczne
Dożynki, na których wybrano dwudziestu czterech młodych ludzi, gotowych do
walki na arenie. Na pewno chcecie ich poznać, hm? No to zapraszam! - Chwilę
później ustępuje miejsca dla Pałacu Sprawiedliwości - pięknego i luksusowego
budynku z Dystryktu Pierwszego.
W tym miejscu Dożynki nie
przebiegły tradycyjnie. Wysoka, powabna rudowłosa dziewczyna weszła na scenę
zanim opiekunka zdołała wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Nastolatka wyrwała jej
mikrofon z ręki i przedstawiła się jako Beauty Haynes. Och, jakie idiotyczne
imię... No cóż, mieszkańcy Pierwszego mają tendencję do nazywania dzieci w
ekscentryczny sposób. Niemniej, jeśli chodzi o sponsorów, rudowłosa będzie dużą
konkurencją.
Prawdziwe zagrożenie stanowi
wylosowany Obsidian, umięśniony blondyn o groźnym wyrazie twarzy. Naprawdę nie
chciał się zgłosić? No cóż. Potem na ekranie pojawiam się ja, dumna i pewna
siebie osiemnastolatka z groźnym wyrazem twarzy. Towarzyszy mi Aulus, z
początku przerażony, potem pewny siebie wędruje w kierunku sceny. Kamera
zatrzymuje się na twarzy mojego ojca, pokazuje jego podziw i dumę. Dobra
historia dla Kapitolińczyków.
W Trzecim padło na
bezpłciowy duet; blondynka z burzą loków i chłopak o podobnych włosach. Potem
nadchodzi Czwórka, nasi przyszli sojusznicy. Mercy Maxwell to średniego
wzrostu blondynka z ciemnymi pasemkami. Nie wygląda na silną. Stanowi zupełne
przeciwieństwo barczystego bruneta, Aidana Waterfalla. Piątka i Szóstka, szkoda
gadać... Jakaś azjatka i niesamowicie niska szatynka. Chłopcy chłystki... Łatwe
cele. Siódemka wystawiła całkiem dobry duet; dziewczynę o ostrych rysach twarzy
i Michael'a, wysokiego i umięśnionego osiemnastolatka. Wyglądają na pewnych
siebie.
W Ósmym los padł na
słabiutką piętnastolatkę i szczurowatego azjatę.
Duet z Dziewiątki stanowi
piętnastoletnia Emily i jej osiemnastoletni brat, Nathan. Chłopak zrobi
wszystko, żeby ją ocalić... Jaka szkoda, że mu się nie uda. Trzeba się go szybko
pozbyć, bo na pewno będzie miał wielu sponsorów.
Dziesiątka przedstawia
bezpłciowe osoby, to jest ciemnowłosą Eleanor i Alexandra o dziecięcej twarzy.
Skupiam się dopiero na Jedenastce; wysoka czarnoskóra osiemnastolatka wydaje
się silna i pewna siebie. Chłopak mniej, ale wciąż... Nadchodzi kolej
Dwunastki. Na nich kompletnie nie zwracam uwagi, i tak zginą na samym począku.
- I co sądzicie o
tegorocznym składzie? - pyta Brutus. - Myślę, że są całkiem dobrzy.
- Wątpię - parska Aulus. -
Chcę tylko sojuszu z Aidanem i chłopakiem z Siódmego. Przydadzą się - tłumaczy,
a ja uderzam go w ramię. Naprawdę byłby w stanie zawiązać przymierze z trybutem
z biednego Dystryktu? Michael się do nas nie nadaje!
- Przestań. Będziemy mieć
sojusz z Jedynką i Czwórką... - mruczę.
- Ta ruda nie wygląda na
zaufaną. Nie wiem czy... - zaczyna Brutus, ale nie pozwalam mu dokończyć. Muszę
postawić na swoim.
- Chcę mieć z nią sojusz.
Tyle w tym temacie - w tym samym momencie pociąg zatrzymuje się. Mentor
spokojnie prowadzi nas do wyjścia. Pamela mówi coś o uśmiechach i
machaniu. Mentor daje nam ostatnie wskazówki dotyczące zachowania wśród
czekającego tłumu, a stojący po prawej stronie Pameli lokaj nerwowo zaciska
palce.
Kiedy drzwi otwierają się z
głośnym sykiem, w moje uszy uderza olbrzymia mieszanina głosów. Widzę plamę
kolorowych ludzi; najróżniejsze ubrania, prawdopodobnie modne w Kapitolu,
wyimaginowane fryzury i wytatuowane skóry. Kapitolińczycy są żywi. Machają i
wrzeszczą jak oszalałe zwierzęta wypuszczone z jakiegoś zoo...
Wychodzę na zewnątrz.
Zauważam, że peron należący do Dystryktu Pierwszego jest już cały zapełniony -
no tak, oni wiedzą jak zyskać publiczność. Reszta Dystryktów wcale nie
pozostaje w tyle. Nawet najbiedniejsi zyskali swoich widzów. I tak nie dożyją
do trzeciego dnia Igrzysk...
Dopiero po chwili zwracam
uwagę na idącego obok Aulusa. Najwyraźniej zapomniał o strachu towarzyszącym mu
podczas Dożynek. Obecnie uśmiecha się perliście, macha do ludzi i całuje dłonie
wytapetowanych dziewcząt. Sama zaczynam puszczać wszystkim oczka, przywoływać
na twarz sztuczne banany. Gwar jest nie do opisania! Naprawdę tak bardzo nas
kochają?
W końcu wychodzimy z
przystanku na ulicę. Stolica jest śliczna - wszędzie rozchodzą się olbrzymie,
sięgające nieba budynki, Igrzyskowe dekoracje i plakaty obwieszczające początek
Głodowych Igrzysk.
Zmierzamy do Ośrodka
Szkoleniowego - budynku, w którym spędzimy następne trzy dni. Parada Trybutów,
na której pokażemy się całemu kraju w dziwnych strojach, przygotowanie do
przetrwania na arenie i Pokaz Indywidualny, a na koniec wywiad. To trzy
uroczystości poprzedzające rozpoczęcie Głodowych Igrzysk. Trochę to męczące -
wolałabym pozabijać wszystkich już dzisiaj. Co w tym trudnego? Słabeusze i tak
niczego się nie nauczą. Realne szanse na zwycięstwo mam tylko ja.
W wędrówce towarzyszą nam
mieszkańcy. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Opuszczają nas dopiero przed
celem - drugim najwyższym budynkiem w Panem. Wchodzimy do środka. Panuje tam
ogromny przepych i bogactwo. Wszędzie rozwieszono obrazy prezydenta, ważnych
urzędników i bohaterów historii, najpopularniejszych zwycięzców. Wśród nich
rozpoznaję Hailee Conrad, dziewczynę z Dwójki, która zwyciężyła w Dwudziestych
Drugich Głodowych Igrzyskach. Z areny zabrała ze sobą zakrwawione pamiątki
podarowane przez Dystrykty zamordowanych - kokardki, broszki czy pierścionki.
- Może i ty tutaj
zawiśniesz? - mówi Brutus.
- Cóż, wolałabym, żeby
zawisła tutaj moja podobizna - żartuję. Mentor tylko parska śmiechem i
odchodzi w kierunku blondwłosej Summer, zwyciężczyzni ubiegłorocznych Igrzysk.
Dziewiętnastolatka z Jedynki pomogła dziewczynie z naszego Dystryktu dojść do
finałowej Czwórki. To jeden z wyjątków z Jedynki... Wygląd pustej lali pomógł
jej w jakimś stopniu przetrwać. Czy tak samo będzie z jej trybutami?
- Zapraszam wszystkich do
wind! - odwracam się w kierunku, z którego dochodzi głos. Okazuje się, że słowa
te wypowiedział rosły mężczyzna, zapewne kolejny poplecznik Kapitolu. Wszyscy
wykonujemy jego polecenie - wkraczamy do olbrzymiej windy, zdolnej pomieścić
obu trybutów, ich mentora i opiekuna.
Numer piętra odpowiada
numerowi Dystryktu. Pierwsi wysiadają zawodnicy z Jedynki. Dziewczyna macha
wsystkim i przesyła buziaka na odległość. Następnie przychodzi nasza kolej -
opuszczając windę posyłam groźne spojrzenie grupce słabszych zawodników.
Z pozoru apartament wygląda
zwyczajnie. Korytarz z masą drzwi i kilkoma dekoracjami; obrazami zwycięzców z
Drugiego Dystryktu, pięknymi roślinami. Wchodzimy do jednego z pomieszczeń.
Przez chwilę nie dowierzam własnym oczom. Miejsce, w którym właśnie przebywamy
jest ogromne! Wszędzie pełno technologii i delikatnych, uspokajających świateł.
Postawiono na nowoczesny wystrój wnętrz.
- No, możecie się rozgościć
- Pamela zachowuje się tak jakby wkroczyła do własnego domu. Nic dziwnego,
opiekuje się naszym Dystryktem już od kilku lat.
- Gdzie są nasze pokoje? -
pyta zachwycony Aulus.
- Drugie i trzecie drzwi od
tych, musicie wyjść na korytarz - odpowiada krótko Brutus. - Zanim je
zobaczycie, mam wam trochę do powiedzenia - wskazuje palcem na piękną, czarną
kanapę. Posłusznie na niej siadam i wysłuchuję swojego instruktora. -
Dzisiaj czeka was Parada Trybutów. Za chwilę wpadnie tu sześć osób, zapewne
tępych. Przyszykują dla was kiczowate stroje, które skradną serca Kapitolińczyków.
Waszym zadaniem jest uśmiechać się i machać do ludzi - wyjaśnia.
Do rozmowy wtrąca się
rozochocona Pamela. Ach, jej tematy.
- Tak, tak! - klaszcze
zadowolona. - Musicie pokazać się z jak najlepszej strony. Czy tłumaczyłam wam
już jak ważną rolę odgrywają sponsorzy? - pyta.
- Tak, opowiadałaś tysiąc
razy! - wrzeszczy wreszcie Aulus. Kobieta spogląda na niego ze smutkiem w
oczach, po czym opuszcza pomieszczenie. Chwilę po tym zdarzeniu otrzymujemy
pozwolenie na pójście do swoich pokojów.
Tutaj nie ma już takiego
zaskoczenia. Ciemne ściany, olbrzymie łóżko i rozsuwana szafa... Zamonotowano
także płaski telewizor, prawodpodobnie możliwy do kupienia tylko w Kapitolu.
Kiedy mam zamiar włączyć jakiś kiczowaty film, do pomieszczenia wchodzi trójka
dziwnie ubranych osób. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta, przedstawiają się jakos
Yagg, Xenia i Roberto.
- Och, tutaj nie trzeba dużo
pracować. Lekki makijaż i wszystko będzie gotowe - mówi druga osoba.
Prawdopodobnie o nich mówił Brutus. No cóż, muszę poddać się im badaniom. Nie
zamierzam jednak zamieniać z nimi żadnego słowa.
- Pójdziesz z nami. Zajmiemy
się tobą, słońce - piszczy Xenia. Idziemy. Nie protestuję, gdy nakładają na
mnie "lekki" make-up, kręcą włosy i rozbierają do naga, by poprawić
jakość mojej skóry. Cały eksperyment kończy się dopiero po pełnej godzinie.
- Za chwilę przyjdzie do
ciebie Sonya ze strojem - informuje mnie Roberto. - Żegnaj, mamy nadzieję, że
zrobisz dobre wrażenie - gładzi mnie po ramieniu. Rzeczywiście, zaraz po ich
wyjściu do środka wchodzi blada kobieta z tlenionymi, białymi włosami,
niebieskim bronzerem i różowymi cieniami.
- Sonya - mówi chłodno.
Kiedy otwieram usta, by się przedstawić, wystawia dłoń. - Nie musisz się
przedstawiać. Od czasu, gdy zgłosiłaś się na ochotnika, wszyscy cię rozpoznają
- wzrusza ramionami. Po chwili podaje mi strój. - Będziesz dziewczęca i
przerażająca jednocześnie. Pamela o to prosiła.
Po spotkaniu z trójką
stylistów, nie wstydzę się już kolejnej mieszkanki Kapitolu. Normalnie zakładam
- jak się później okazuje - złotą suknię z łusek przypominających ostrza noży.
No tak, słyniemy z wyrobu broni.
Przeglądam się w lustrze.
Nie wyglądam najgorzej. Może nie jest to jakiś wymyślny strój, ale... chyba
wystarczy, by zwrócić uwagę widowni.
- Nie zrozum mnie źle,
Enobario - odzywa się kobeta. - Nie sądzę, że zdobywanie sponsorów jest twoją
mocną stroną. Postaraj się o dobrą ocenę z Pokazu Indywidualnego - uśmiecha się
lekko. Ma racje. Nie potrafię poradzić sobie ze zdobywaniem sympatii.
- Okej - odpowiadam szybko.
Stylistka prowadzi mnie na najniższe piętro budynku; okazuje się, że idziemy do
poczekalni wypełnionej rydwanami ustawionymi w rzędzie. Pojedziemy nimi do
Kapitolu. O ile wszystkie konie są ciemne, o tyle te należące do Jedynki
charakteryzują się umaszczeniem białym jak śnieg. Nieskazitelne.
Podchodzi do mnie Brutus,
zaraz za nim Pamela, a na końcu Aulus. Chłopaka ubrano w nagolenniki i spodnie
złożone z takich samych łusek, podobnie i górną część uzbrojenia. Na plecach
przewieszono mu lśniącą maczetę.
- Wyglądacie świetnie -
komplementuje Pamela. Przytakuję jej i spoglądam na zebranych już
trybutów. Zawodników z Szóstki przebrano za piratów, dziewczynę z Jedynki
odziano w wielką, piękną suknię, wręcz barokową. Panuje na niej ogromny przepych,
przyciągający i utrzymujący uwagę na dziewczynie. Rude włosy spływają swobodnie
po jej ramionach.
Trybuci z Dwunastki znowu
otrzymali strój górników.
- Uśmiechajcie się i
machajcie. Tylko tyle - Pamela upewnia się, że wszystko rozumiemy. - Ale jestem
podekscytowana! Musicie skraść ich serca! - jęczy.
Jakiś czas później
rozbrzmiewa głos tego samego instruktora, który zapraszał nas do wind.
- Trybuci, zapraszam do
rydwanów! - wykonujemy polecenie. Przełykam ślinę, poprawiam włosy i czekam na
wystrzał oznaczający początek uroczystości. Chwilę potem moje życzenie się
spełnia.
Rusza Jedynka. Wita ich
głośny okrzyk publiczności... Następnie jedziemy my. Zanim ogarnia nas chwilowa
ciemność, Aulus puszcza mi oczko. Na zewnątrz wyjeżdżamy dopiero po chwili. Nas
również wita głośny okrzyk publiczności, nieco cichszy, ale wciąż
satysfakcjonujący.
Masa światełek uderza w moje
oczy. Staram się jednak wytrzymać i cały czas posyłać wszystkim uśmiechy.
Ludzie skandują imiona poszczególnych zawodników, przewija się nawet moje.
Największe nerwy zbiera "Nathan". Czym ten głupi chłopak zasłużył
sobie na ich uwagę? Tym, że zgłosił się za swoją głupią siostrzyczkę? Chyba
sobie żartują.
W końcu docieramy pod
olbrzymi balkon wypełniony po brzegi sponsorami. Kiedy wszystkie rydwany
docierają na miejsce, na samym środku pojawia się sam Prezydent Snow. Od
ostatnich Igrzysk zdecydowanie się postarzał.
- Witam, witam! - krzyczy
głośno. Następuje głucha cisza, nie słychać nawet jadących poza trybunami
samochodów. Prawdopodobnie wszyscy mieszkańcy Kapitolu postanowili nas
obejrzeć. - Witam zebranych, a co najważniejszych, witam naszych kochanych
Trybutów! - gromkie brawa. - Dzisiejszą Paradę uznajmy za uroczyste rozpoczęcie
Sześćdziesiątych Drugich Głodowych Igrzysk. Dziękuję za wysłuchanie! - tylko
tyle miał nam do powiedzenia. Po chwili odchodzi, my także odjeżdżamy na
pięknych koniach. Towarzyszą nam okrzyki zachwyconej widowni.
Po opuszczeniu pojazdów
kierujemy się do naszych apartamentów. Okna, wcześniej schowane za zasłonami,
obecnie nagie, wyglądają szczególnie imponująco w nocy. Widzę wychodzących z
Ośrodka ludzi, olbrzymie budynki. Skoro ja mam takie piękne widoki to jak to
wygląda z najwyższego piętra?
Wszyscy zasiadamy do
posiłku. Biorę surówkę i czekam na słowa ze strony mentora.
- Jutro spotkamy się tutaj o
siódmej, godzinę przed treningiem – informuje nas Brutus. Przytakujemy i
spoglądamy na siebie. W oczach Aulusa kryją się iskierki zadowolenia. Posyłam
mu krótki uśmiech… Lubię go. Naprawdę go lubię. Szkoda, że został wylosowany!
Będę musiała go zabić, ale... cały czas pocieszam się, że to nie moja wina. W
końcu nie chciałam z nim walczyć... Chciałam tylko zyskać tytuł zwycięzcy. On
też nie będzie miał skrupułów!
Po kolacji, kierujemy się do
swoich apartamentów. Kiedy ściągam koszulkę, drzwi uchylają się. Do
pomieszczenia wchodzi trybut z mojego dystryktu, najwidoczniej nieokrzesany.
Kiedy ja się zasłaniam, tylko parska śmiechem.
- Daj spokój, Enobaria,
kąpaliśmy się w jednej wannie – faktycznie. Kiedy byliśmy mali, przyjaźniłam
się nie tylko z Shaną, ale i Aulusem. Dopiero po jakimś czasie się od niego
oddzieliłyśmy; różnice płciowe wzięły górę. On poszedł do licznego grona
znajomych, my zamknęłyśmy się w dwuosobowym kręgu. Tak to jest, gdy jedna osoba
postanawia pójść za popularnością.
- Od tamtego czasu minęło
kilkanaście lat – odpowiadam zakrywając się rękoma. – Wiesz, nie powinieneś
tutaj tak wchodzić. Zresztą, czego chcesz? – pytam wreszcie.
- Chciałem tylko zapytać o…
- zaczyna. – O Dożynki. Dlaczego się zgłosiłaś? – w jego głosie wyczuwam nutę
żalu.
- Myślałam, że to oczywiste
– mówię łagodnie. – Ostatnia szansa na zwycięstwo. Nie wiedziałam tylko, że
ciebie wylosują – wzruszam ramionami. Od krótkiego czasu wcale nie obchodzi
mnie to, że trafię na arenę z bratem bliźniakiem swojej przyjaciółki. Mógł
poprosić kogoś o zabezpieczenie; jakiś głupi kolega na pewno by się za niego
zgłosił.
- Zawsze powtarzałaś, że nie
zależy ci na wygranej – przypomina. Nagle opanowuje mnie nieopisana agresja.
Podchodzę do niego, zakładam ręce pod piersi i posyłam mu najgroźniejsze
spojrzenie na jakie mnie stać.
- Najwidoczniej trochę się
zmieniło. Wyjdź.
I wychodzi.
~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Bardzo przepraszam was za te beznadziejne opóźnienie. Word mi nawala, nie mogę robić akapitów, nie wiem co się dzieje. Dodatkowo nie mogą napisać poprawnych dialogów... Próbowałem w internetowym wordzie, ale nie działa stawianie myślników. Macie jakiś pomysł na program? Najbardziej zależy mi na akapitach.Dziękuję za wszystkie komentarze. Następny rozdział pojawi się 1 lutego.
Hej!
OdpowiedzUsuńTo ja z grubej rury - ciekawe dlaczego oni się zachowują, jakby Enobarii nie było przy stole? Nie wiem, jakby ktos tu zakładał, ze nasza ochotniczka nie ma większych szans. Moze dlatego, ze jest kobietą. A może nadinterpretuję :D
Strój z ości ryb? Kapitol nie przestaje mnie zadziwiać.
Ciekawie, że dwójki w rzeczywistości pogardzaja Jedynkami i bratają się ze wzgledu na tradycję. Choć z drugiej strony nie powinno to być większym zaskoczeniem - i tak ostatecznie muszą sie pozabijać, wiec nie ma co nawiązywać przyjaźni.
Bardzo fajnie sie czyta z punktu widzenia ludzi, którzy wręcz cieszą sie na Igrzyska, w przeciwieństwie do biednych trybutów z Dwunastki.
"W końcu ja nie chciałam iść na rzeź z Aulusem... To wszystko jego wina." - czy ja wiem, Enobario :D To ty się zgłosiłaś
Beauty Haynes to rzeczywiście idiotyczne imię, muszę sie zgodzić z E. Aczkolwiek jest też akuratne, skoro gra ją Madelaine :D
Podoba mi sie, w jaki sposób Enobaria ogląda dożynki: od razu mysli o nich jako o celach, ocenia swoje szanse, atuty i słabości przeciwnika, bardzo lekceważąco i bardzo fajnie, jeśli chodzi o psychologię postaci.
W dwunastce mamy Bellę Swan! Ze wzgledu na moje okropne wspomniena ze Zmierzchem, również mam nadzieje, że zgonie pierwsza, ze wzgledu na samą twarz xd
Zapawne porównanie, ze ludzie z Kapittolu wrzeszczą jak zwierzęta z zoo, podczas gdy oni również widzą trybutów jak okazy w klatkach.
Fajny pomysł na stroje!
"Posyłam mu krótki uśmiech… Lubię go. Naprawdę go lubię." - nadal mi szkoda, ze nie będzie romansu, ale nie przejmuj sie mną :D
Bardzo fajny rozdział, nie moge sie już doczekać, aż wkroczą na arene i ciekawi mnie, jaką dostaną.
Pozdrawiam i Weny życzę!
Przepraszam, że spóźniony komentarz, ale sesja, sesja, sesja :(
OdpowiedzUsuńOd razu napiszę, że mój word też fiksuje więc open office, ale do niego trzeba się przyzwyczaić, bo początki bywają z nim dziwne, seriooo
Ogólnie chciałam zgłosić, że jak czytam to otwieram sb dwie zakładki jedna z rozdziałem, a drugą z postaciami, bo czasami jak się zamyślę, to czytam i myślę o Igrzyskach śmierci, a wtedy klik w postacie i już jestem w twoim świecie :D ps wolę twoje postacie zdecydowanie hahah
Lubię Enobarie, od razu mnie do siebie przekonała. Jej myśli są takie śmieszne momentami, że śmieje się do laptopa. Umie też być poważna i profesjonalna jak na dożynkach kiedy oceniała i skupiała się na przeciwnikach.
Czekam na następny rozdział bo robi się coraz ciekawiej. Pozdrawiam,
N
https://youreyeslooksad.blogspot.com/