piątek, 9 lutego 2018

Rozdział 3


Po wkroczeniu do apartamentu dziennego Dwójki widzę tam jedynie Brutusa i Pamelę, obecnie siedzących przy stole bez jedzenia, najwidoczniej czekających na swoich podopiecznych, to jest na Aulusa i na mnie. Wyglądają na świeżych i wypoczętych, zresztą, podobnie jak ja… Kąpiele potrafią odświeżyć ciało. Długie, ciemne włosy spięłam w luźny kok, usta pomalowałam ciemną szminką i zakryłam niedoskonałości innymi kosmetykami. Cały efekt psuł strój treningowy; krótkie spodenki i koszulka z zielono-szarymi paskami na bokach. Z boku bluzki widnieje połyskująca liczba 2. Ciekawie? Ani trochę.
Z zamyślenia wyrywa mnie skrzekliwy głos Pameli.
- Och, Enobario, nie zauważyłam cię! Witaj, witaj — piszczy.
— Cześć, cześć — rzucam tylko. Brutus kiwa głową na znak, że mogę usiąść; postanawiam go posłuchać. Kiedy zajmuję miejsce przy kobiecie pochodzącej z Kapitolu, opieram łokcie o blat stołu. Opiekunka patrzy na mnie z wściekłością w oczach… Naprawdę zamierza dbać o maniery?
Aulus przychodzi dopiero po kilku minutach; potargane włosy, biała koszulka i bokserki zdecydowanie rzucają się włosy. Tak długo zajęło mu spełnienie wszelkich potrzeb w łazience? Chyba tylko na to się zdobył! Przez chwilę odczuwam oburzenie, ale po jakimś czasie mam ochotę się tylko śmiać. Dlaczego miałabym przejmować się jego wyglądem? Przecież jest idiotą.
— Sorry — rzuca tylko. Zajmuje miejsce obok mentora, spogląda na mechanizm przygotowujący posiłki i wybiera sobie sytą potrawkę z kurczaka. Reszta idzie w jego ślady; ja i Pamela bierzemy sałatkę, Brutus kawał steka i jajecznicy.
— Nie nastawiłem sobie budzika — mówi z pełną buzią. Mam ochotę go zwyczajnie trzepnąć w łeb! Brutus powinien to zrobić, dlaczego jego to nie denerwuje? Czy to normalne zachowanie wśród facetów?  Mój potok myśli przerywa stanowczy głos Pameli.
— Aulusie, przeżuj posiłek i dopiero zacznij mówić! — krzyczy. — Jesteś taki sam jak trybuci z Jedenastki! Moje koleżanki zawsze na nich narzekają! Jedzą jak świnie! — och, zawsze śmieszą mnie zawodnicy z biednych dystryktów. Na paradach trybutów wypadają kiepsko, na pokazach indywidualnych jeszcze gorzej, a na wywiadach nie potrafią zdobyć serc publiczności. Może nie wygrywają dlatego, że nie potrafią pogodzić się z „przerażającą” myślą o Igrzyskach. Po siedemdziesięciu pięciu latach powinni się do nich przyzwyczaić… My, mieszkańcy Dwójki, świecimy dla nich przykładem.
                Temat urywa Brutus. Mężczyzna nie wygląda na zadowolonego… Najwidoczniej nie ma ochoty wychowywać kolejnych trybutów. W karierze mentora zrobił już swoje, wykreował dwóch zwycięzców, innym razem współpracował z Lyme i umarli im trybuci. Czy powinnam nazywać go dobrym opiekunem? Szczerze mówiąc to nic specjalnego dotychczas nie zrobił.
— Dzisiaj pierwszy dzień treningów. Macie jakieś plany? — spogląda na mnie, a potem na siedzącego obok siebie chłopaka.
— Sojusz. Zamierzam  zawiązać sojusz z trybutami z Jedynki i Czwórki — informuję. Mam szczerą nadzieję, że uda mi się wejść w przymierze z innymi silnymi osobami. Nie mówię, że są mi jakoś bardzo potrzebni. Po prostu ułatwią mi wybicie słabych zawodników, potem zwyczajnie załatwię ich. Mam nadzieję, że również tak rozumują; w końcu na arenie nie ma czasu na sentymenty.
— Dobrze. Aulus? — zwraca się do chłopaka. Z powodu wydarzeń ostatniej nocy, mam ochotę trzepnąć go w twarz. Nie zrobię tego tylko dlatego, że potrzebuję z nim sojuszu. Nie ośmieli się tego podważyć.
— Pogadam z chłopakami z Jedynki i Czwórki — odpowiada bez jedzenia w ustach. — Myślę, że się zgodzą. Jeśli nie, trudno, postawimy na tę idiotkę z Jedynki i słabeuszkę z Czwórki — wzrusza ramionami. Obrabianie pleców Beauty może okazać się poważnym przewinieniem. Rudowłosa na pewno zna się na zemście. Może trzeba jej to wszystko przekazać?
— Dobra, odprowadzimy was — wszyscy wstajemy od stołu. Czekamy aż Aulus się ubierze i wreszcie opuszczamy pomieszczenie. Zjeżdżamy windą na najwyższe piętro; po drodze spotykamy jakichś trybutów, chyba z Jedenastego Dystryktu. Zawsze zastanawiałam się dlaczego przeważają tam czarnoskórzy ludzie.
Brutus posyła ich mentorowi, wysokiemu mężczyźnie z plakietką Chaff, groźne spojrzenie. Został mu charakterek wyszkolonego trybuta, urodzonego lidera silnej grupy. Aroganckie ścierwo…
W końcu docieramy do mosiężnych drzwi. Rozstajemy się z opiekunami i wchodzimy do środka. W moje oczy rzucają się stoiska z różnymi rodzajami broni oraz masa instruktorów czekających na pytania zawodników. W środku ćwiczą już także trybuci z Jedynki, Trójki, Czwórki, Szóstki i Dwunastki.
Jestem na tyle zaaferowana odkrywaniem coraz to nowszych stanowisk, że prawie nie zauważam, gdy Aulus podchodzi do chłopaka z Dystryktu Czwartego. Przyglądam się swoim potencjalnym sojusznikom - Mercy z Czwórki całkiem sprawnie wbija kastety w manekiny, Aidan z tego samego Okręgu nieźle włada siekierą, a Obsidian z Jedynki niesamowicie posługuje się mieczem. Cholera. Do kogo najpierw podejść?
Najpierw pokażę na co mnie stać. Z najbliższego stanowiska zabieram zwykły nóż bojowy, moją ulubioną i najpraktyczniejszą broń. Następnie wchodzę na pole z dziesięcioma manekinami.
- Zaczynać? – pyta stojący obok instruktor. Kiwam głową na znak, że jestem gotowa. Sekundę później trzy manekiny na raz pędzą do mnie na dziwnym mechanizmie. Podbiegam do jednego z nich, rozcinam jego twarz ostrzem i zajmuję się kolejnymi dwoma. Jeden z nich dostaje kopniaka w twarz, drugi nóż w głowę.
Niestety, nadchodzi salwa w postaci pięciu takich manekinów. Rzucam bronią w najbliższego - trafiam go w ramię. To wystarczy, żeby padł na ziemię. Wyciągam brutalnie broń i pozbywam się kolejnych trzech. Jeden z nich prawie do mnie dobiega, jednak w porę zadaję mu ranę w pomalowaną na czerwono twarz.
Trening zostaje zakończony. Kiedy tylko opuszczam wyznaczone miejsce, instruktor zaczyna ściągać "ciała" i wstawiać nowe. W tym czasie przybyło zaledwie kilka osób. Dalej jesteśmy przed czasem...
Przyglądam się poczynaniom Aulusa. Najwidoczniej nie wyszło mu z Aidanem, bo ćwiczy przy stanowisku z oszczepami. Rzeczywiście idzie mu bardzo dobrze; każda broń dociera do wyznaczonego celu. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech satysfakcji. Jego miejsce zastępuje zdziwienie, gdy do mych uszu dobiega głośny, dziewczęcy głos.
- Ty musisz być Enobaria!
Odwracam się w kierunku, z którego dochodzi. Przede mną stoi rudowłosa dziewczyna z Dystryktu Pierwszego. Szeroko się uśmiecha. Odwzajemniam ten jakże miły gest.
- Beauty Haynes, trybutka z Jedynki! – och, jaka dumna. Przez chwilę przyglądam się jej uważnie; z bliska wygląda jeszcze lepiej niż w telewizorze. Długie, rude włosy sięgają pasa, brązowe oczy przeszywają mnie na wylot, a idealnie gładka twarz wzbudza zazdrość wielu dziewczyn trenujących w Ośrodku. Zasługuje na tytuł najpiękniejszej trybutki tych Igrzysk…
— Tak, mam na imię Enobaria — odpowiadam. Kompletnie zapominam jak powinnam się w takiej sytuacji zachować! Powinnam się cieszyć, że to ona postanowiła postawić pierwsze kroki... co robię? Psuję wszystko.
— Widziałam wasze wczorajsze stroje — piszczy głośno. Zwraca na siebie uwagę gromadzących się zawodników. Prawdziwa dama, no nie? Jestem pewna, że mogłaby zabłysnąć w Kapitolu. Jako aktorka czy dziennikarka… Szkoda, że nie będzie miała szansy tego spróbować. W końcu polegnie na arenie! — Bardzo ładne — w jej głosie wyczuwam sztuczność.
— Dzięki — chcę jak najszybciej urwać temat o Paradzie. W przeciwieństwie do rudowłosej, nie interesuję się modą. Właśnie z tego powodu przechodzę do konkretów. — Prosta sprawa, Beauty — staram się brzmieć łagodnie. — Powinnyśmy trzymać się razem. Wspólnie zniszczymy tych słabiaków! — przy ostatnich słowach podnoszę głos, by wszyscy dobrze słyszeli o naszych zamiarach. Kilku zawodników z słabych Dystryktów spogląda w naszą stronę.
Osiemnastolatka śmieje się głośno. Po chwili przybiera jednak poważny wyraz twarzy, odgarnia rude włosy na prawą stronę i odpowiada stanowczo:
- Czuję, że się polubimy.
Postanawiam kontynuować rozmowę.
— Bierzemy jeszcze kogoś? — to pytanie retoryczne.
- Jasne. Co z chłopakiem z twojego Dystryktu? - pyta zaciekawiona. Zmierzamy do stanowiska z tarczami do strzelania z łuku. Najwyraźniej to jej ulubiona broń - dość popularna wśród dziewcząt z Jedynki.
— Cóż, mówił, że w porządku — trochę kłamię. — A ten blondyn z twojego? — dodaję.
— Och, to idiota — Beauty przewraca teatralnie oczyma. — Kiedy próbowałam z nim o tym rozmawiać, milczał. Zwyzywał Summer, bo próbowała przemówić mu do rozsądku — tłumaczy. Szkoda. Wygląda na silnego zawodnika - potężnego sojusznika i groźnego przeciwnika jednocześnie. Wszystko się komplikuje. — Możemy spróbować z Czwórką.
— Aulus rozmawiał z Aidanem, ale chyba nic z tego — kręcę głową.
- Och, pozwól, że to załatwię - przewraca oczyma. W jednej chwili poprawia biust, czochra włosy i rusza w kierunku trybuta z Czwórki. Chłopak opiera się o kolumnę przy stoisku z toporami, najwyraźniej odpoczywa. Kiedy podchodzi do niego rudowłosa, prostuje się i spogląda w jej oczy. Podchodzę bliżej, by lepiej wszystko słyszeć.
A może lepiej widzieć? Na moją twarz wstępuje zaskoczenie, gdy osiemnastolatka zaciska palce na kroczu trybuta, oblizuje seksownie usta, po czym zbliża je do jego ucha. Szepcze coś, ten prędko odpowiada. A ona? Ona odchodzi z porażającym wdziękiem i klasą. Czwarty odprowadza ją wzrokiem przepełnionym pożądaniem. Beauty jest zdecydowanie ładną osobą, wyróżniającą się z tłumu. Długie, zgrabne nogi bez dzieci w kolanach, w miarę dobry biust i szerokie biodra. Chodzący seksapil. Wielu mężczyzn z Kapitolu oddałoby mnóstwo pieniędzy, żeby spędzić z nią choćby jedną noc.
Kiedy dziewczyna powraca, śmieję się cicho.
- No, to załatwiłaś nam sojusznika – posyłam jej uśmiech. – Jeśli na arenie będzie równie twardy jak teraz twardy jest jego penis, przetrwamy do finału – zastanawiam się skąd we mnie tyle głupich myśli. Nigdy nie żartowałam sobie z takich rzeczy. Uważałam – a może uważam – to za dziecinne.
- Wątpię – dziewczyna wygina twarz w grymasie niezgody. – Oni wszyscy tacy są. Wielcy kozacy, a jak przychodzi co do czego to nawet zachować się nie potrafią – wzrusza ramionami. – Idę trenować. Pogadasz z tą miernotą? – wskazuje palcem na Mercy.
- Jasne. Potem wszystko ci opowiem – zaraz po tym ruszam do stoiska z kastetami. O ile z daleka wygląda na niską, o tyle z bliska szesnastolatka okazuje się naprawdę wysoka. Patrzę na nią i zakładam ręce pod piersi, uwydatniając biust. Nie zamierzam okazywać jej szacunku.
- Enobaria – rzucam na wstępie. Najwidoczniej wytrącam ją z równowagi, bo podskakuje i łapie się za serce. Mam mieć sojusz z taką strachliwą lalunią? Lepszy rydz niż nic.
- Mercy – odpowiada w końcu spokojnym głosem. – Coś się stało? – w jej oczach widzę lekką dozę przerażenia.
- Chciałabym podtrzymać tradycję i złożyć sojusz z trybutów z Jedynki, Dwójki i Czwórki – tłumaczę rzeczowym tonem. Staram się brzmieć mądrze, ale i stanowczo. – Obecnie jest w nim Beauty, chłopak z mojego Dystryktu i Aidan. Dołączysz się?
- Nie – odpowiada ostro. Patrzę na nią ze zdziwieniem w oczach. Ona śmiała mi się odmówić? Powinna zgodzić się od razu. Moje ciało opanowują najróżniejsze emocje, w głównej mierze wściekłość i chęć zemsty. – Mam już sojusz. Sorry – uśmiecha się chytrze.
- Zetrę ci ten uśmieszek z grubej mordy – syczę wkurzona. – Zdechniesz pierwsza – odchodzę zostawiając ją w osłupieniu. Postanawiam zebrać wszystkich swoich sprzymierzeńców do jednego stołu. Najpierw Beauty, potem Aulus i na końcu Aidan. Kiedy wszyscy już siedzimy i jemy zdrowe sałatki, rudowłosa zaczyna rozmowę.
- No, to jak sprawy z naszą kochaną Mercy? – sarkastyczny ton wywołuje w nas wszystkich śmiech. Aidan widocznie nie lubi trybutki z swojego Dystryktu.
- Powiedziała, że ma już sojusz. Nastraszyłam ją – tłumaczę krótko, zwięźle i na temat. Wszyscy spoglądają w kierunku stojącej niedaleko szesnastolatki. Dziewczyna najwidoczniej nas obserwowała, bo szybko spuszcza wzrok.
- Jest wkurzająca. Mówi, że nikogo nie będzie zabijać – mówi osiemnastolatek z Czwórki. Co jakiś czas spogląda na uśmiechniętą od ucha do ucha Beauty. Szykuje nam się nieszczęśliwa miłość na arenie!
- W takim razie pracujemy we czwórkę. Straciliśmy jakieś dwie osoby – stwierdza z przekąsem Aulus. Co racja to racja… W większości przypadków sojusz tworzyło sześć osób, a nie marne cztery. – Może zwerbujemy kogoś z biednego Dystryktu?
- Zwariowałeś?! – mówię trochę za głośno. – Wiesz jaki będzie wstyd? Wszyscy będą nazywać nas słabeuszami – nie podoba mi się ten pomysł. Zdecydowanie nie powinniśmy przyjmować jakichś tępaków.
- Poradzimy sobie. Czym tak w ogóle się posługujecie? – pyta wreszcie Aidan.
- Potrafię strzelać z łuku i… - Beauty spogląda wymownie na pytającego. – Łagodzić ból. Mój ojciec jest lekarzem – tłumaczy.
- Głównie nóż – odpowiadam. Nie chcę zdradzać reszty swoich umiejętności – zresztą, chyba takowych nie posiadam.
- Oszczepy, włócznie – słyszę głos Aulusa.
- No, ja walczę toporami – na końcu padają słowa Czwórki. W pewnym momencie słyszymy gruby, donośny głos rosłego instruktora. Patrzymy w jego kierunku. Wszyscy trybuci mają się wokół niego zebrać.
- Mam na imię Rock. Będę waszym przewodnikiem tylko dzisiaj i jutro… Potem traficie na arenę. Wiem, że wszyscy chcecie nauczyć się walczyć bronią – rzuca wymowne spojrzenie w kierunku trybuta z Dziesiątki. Musiał coś przeskrobać. – Ale większość z was zginie z przyczyn naturalnych. Infekcje, pragnienie, głód… To jest wasz prawdziwy przeciwnik. Rzućcie więc okiem na wszystkie stanowiska. Ogień może okazać się silniejszym sojusznikiem niż najlepszy trybut.
- A teraz… - oddycha głęboko. - Zapraszam wszystkich na próbny trening – kiedy wszyscy ustawiamy się wokół wielkiego pola złożonego z materaców, mężczyzna zaczyna tłumaczyć zasady. – Stwórzcie dwuosobowe grupy. Stoczycie walkę dwa na dwa, dziewczyny na dziewczyny, chłopcy na chłopaków. Z każdej walki wyłonimy zwycięską grupę, która potem stoczy walkę z innymi triumfatorami. Wszystko jasne? – pyta. Przytakujemy. – Wybierzcie sobie makietowe bronie.
- To co, kochana, para? – Beauty łapie mnie za ramię. Kiwam twierdząco głową i biorę sztuczny nóż. Ona idzie w moje ślady. Dobrze rozumuje, na takim polu łuk nie zda sprawy.
Za jakiś czas walkę toczy ofermowata siostra Nathana Walkera w parze z jakąś inną piętnastolatką, chyba z Ósemki. Przeciwko nim staje czarnoskóra z Jedenastki i jakaś bezpłciowa z Siódemki. Druga grupa wychodzi ze starcia zwycięsko.
W końcu wchodzimy na platformę. Dziesiątka i Dwunastka stają naprzeciwko… W dłoniach dzierżą sztuczne sztylety. Start. Jeden rzut nożem – leży Dziesiątka. Moja sojuszniczka powala Dwunastkę tak szybko jak zrobiłam to ja.
Aidan i Aulus wygrywają z partnerami z Dystryktów naszych przeciwniczek. Turniej dziewcząt kończy się zwycięstwem Beauty i moim. Aulus i Aidan przegrywają w starciu z Obsidianiem i Michaelem – chłopak z Jedynki powalił obu.
Reszta treningu mija spokojnie. Trenuję trochę walkę nożem, obgaduję z sojusznikami innych trybutów. Żegnam się z nimi w windzie, tuż przed wstąpieniem do apartamentu dziennego. Czekają tam na nas Brutus i Pamela.
- I jak wam poszło? – pyta rozochocona opiekunka. – Przygotowałam wam bardziej syty posiłek. Deseru nie będzie, bo w przeciwieństwie do biedniejszych, musicie trzymać formę – zdążyłam przyzwyczaić się do rygorystycznego wychowania. W Dwójce musieliśmy przestrzegać wyznaczonych przez Akademię zasad.
- Dobrze – mówię, gdy wreszcie siadamy. – Mamy sojusz z Beauty i Aidanem. Chłopak z Jedynki i dziewczyna z Czwórki nie chcieli – dodaję z lekkim smutkiem w głosie.
- Idioci – komentuje Brutus. – Zmniejszają swoją szansę na zwycięstwo. Wy sobie spokojnie poradzicie – te słowa zdecydowanie poprawiają mi samopoczucie.
Dzisiejszego dnia zasypiam szczęśliwa.



Hejka!
Rozdziału nie było, bo czekałem na trochę więcej opinii. Trudno, blogsfera umiera, wszystko przybiera na sile. Być może niedługo nikogo już tutaj nie będzie. :c Generalnie to... jest nowy szablon, dziękuję Elmo! Mam nadzieję, że Wam się podoba. Co do kolejnych rozdziałów, cóż, będą pojawiać się co tydzień.
Zapraszam tutaj: https://robin-mroczne-czasy.blogspot.com/

1 komentarz

  1. Hej hej! W końcu mam czas ponadrabiać zaległosci, wiec mam nadzieję, że zdążę napisać ten komentarz, zanim dodasz nowy rozdział :D
    Nowy szablon jest cudowny! <3
    Enobaria jest tak pewna siebie i wgl nie zestresowana, że zaczynam odnosic wrażenie, jakby wgl sie tam nudziła :D
    Ach, Pamiela... nie wiem, czy trybutom z biednych dystryktów kiedykolwiek będzie łatwo się "przyzwyczaić" do corocznego mordowania 23 młodziaków dla uciechy gawiedzi xd ale co ja tam wiem :D
    Ha, czyli Enobaria jednak pójdzie za radą ojca i zawiąże sojuesze, mimo że uważa sie za dość fantastyczna, by poradzic sobie sama. Bardzo mi sie podobało jak opisaleś, jak ciachała te manekiny! Och, okej i zrobiła sie na początku taka zestresowana jak rozmawiała z Beauty, że zaraz zaczne je shipować, wiec uważaj xd I wgl jako że w zakładce z bohaterami Beauty to M. Petch, to nie mogę sie pozbyc sprzed oczu jej w roli Cheryl z Riverdale. Za każdym razem jak się odzywa to słyszę w głowie ten sam sposób mówienia, głos i sztuczność :D Sądzę, ze ona i Enobaria bedą tworzyć bardzo dobrą drużynę. Tzn do momentu gdy nie będę musiały sie nawzajem pozabijać.
    Fajny rozdział, Beauty przypadła mi do gustu :D I nadal nie mogę doczekać się areny!
    Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo
Snow-Falling-Effect