wtorek, 16 stycznia 2018

Rozdział 1

                Nadszedł dzień moich ostatnich Dożynek. Ostatnia szansa na wzięcie udziału w Głodowych Igrzyskach, krwawym turnieju organizowanym przez władze Kapitolu. Nie mogę zaprzepaścić tylu lat treningu. Muszę pokazać na co stać urodzoną zwyciężczynię, Enobarię Valley. To będzie ceremonia roku!
Kilkanaście minut wcześniej rozpuściłam ciemne włosy sięgające piersi i zrobiłam lekki makijaż. Zazwyczaj nie dbam o swoją aparycję – chodzę w końskim kucyku, wracam z treningów cała posiniaczona i brudna… Można nazwać mnie całkowitym przeciwieństwem delikatnej siostry, Keary. Wygląda jak typowa ślicznotka z Dystryktu Pierwszego – długie, jasne włosy, zgrabne nogi i piękna, nieskazitelna twarz. Kompletnie do siebie nie pasujemy.
                Otwieram szafę. Wszędzie widzę krótkie spodenki, zwykłe koszulki i… cztery sukienki. Trzy za duże, jedna idealna. Wszystkie służą za odzież Dożynkową.  Biorę tą pasującą, ładną, kupioną w prezencie przez siostrę i matkę. Zakładam ją dopiero po chwili. Do lustra podchodzę jeszcze później, nieco niepewna tego, co mnie tam czeka. Kiedy wreszcie zdobywam się na odwagę, drzwi do pokoju otwierają się z hukiem. Staje w nich Keara. Szesnastoletnia dziewczyna zdążyła mnie niedawno przerosnąć. Może to wina nieco dłuższych szpilek?
— Czego chcesz? — pytam odwracając się w jej stronę. Podchodzi bliżej, ogląda i wygładza materiał ubrania. Następnie oddala się i rozchyla usta w uśmiechu.
— Wreszcie wyglądasz jak dziewczyna! — piszczy z euforią wypisaną w oczach. — To jest tak samo dziwne, jak to że trybut z Dwunastki kiedykolwiek wygrał Igrzyska! — żartuje. Śmieję się mimo woli. W tym samym momencie w drzwiach stają rodzice; niedawno ukończyli trzydziesty ósmy rok życia. Właśnie mija dwadzieścia lat odkąd tata wrócił ze swoich Głodowych Igrzysk. Zawsze go za to podziwiam. Najlepsze są jednak zazdrosne spojrzenia ludzi – idealne, zachwycające uczucie.
— Dziewczynki, nie możecie się spóźnić — komentuje uśmiechnięta mama. To szczupła kobieta o długich, brązowych włosach. Ja bardziej przypominam ojca, przystojnego jak na swój wiek bruneta o ostrym wyrazie twarzy. Nie ma co do tego wątpliwości. A co z moim bratem? On również poszedł w jego ślady. — Martwicie się? — zadane pytanie wytrąca mnie z równowagi. Nie zamierzam mówić nikomu o swoich zamiarach. To swego rodzaju niespodzianka… Mam nadzieję, że miła.
— Nie, przecież nic wielkiego nas nie czeka — odpowiada łagodnie Keara. – Jak zwykle zgłosi się jakaś zbyt pewna siebie krowa, która zginie z powodu swojej głupoty. Nic nowego – wpada w śmiech. Oburzona mina ojca świadczy o jego niezadowoleniu. Krowa? Naprawdę zostanę krową?
— Nie chciałabyś spojrzeć na to nieco inaczej? Warto byłoby spróbować poprawić opinię Dystryktu — wszystkie słowa wypowiada rzeczowym tonem. Jego słowa dają mi do myślenia. Może on chce zobaczyć swoją córkę na wielkim ekranie? To byłoby całkiem miłe. Poza tym jego byli sponsorzy – o ile jeszcze żyją – będą mogli zostać moimi.
— Wiesz, jakoś nie chcę ginąć na arenie. Zresztą, zostały mi jeszcze dwa lata — dopowiada blondynka.
— Nie ważcie się iść na rzeź. Przygotowanie nie oznacza zwycięstwa… — rozpoczyna swój kolejny wywód. – Wiecie przecież, że Dystrykty Pierwszy i Czwarty również otrzymały swoje Akademie. Niesłusznie, ale jednak — najwidoczniej zauważa nasze znudzone miny, bo ponagla nas ręką. — No, już, idźcie. Spotkamy się po Dożynkach w domu. Ja i ojciec wyjdziemy za piętnaście minut — chyba trochę się mylisz, mamo. Czeka na ciebie pałac sprawiedliwości.
                Dwójka składa się z kilkunastu niewielkich wiosek, Wioski Zwycięzców i jednego Centrum. W tym ostatnim znajduje się Akademia, różnego rodzaju sklepy i galerie handlowe oraz Pałac Sprawiedliwości, najważniejsze miejsce w każdym Dystrykcie. Nasz zbudowany jest z pięknego, aczkolwiek zwyczajnego materiału. Jedynie Dystrykt Pierwszy może pochwalić się pięknym i ozdobnym budynkiem. Niemniej, właśnie w tym miejscu odbywają się Dożynki, zawierane są związki małżeńskie i inne uroczystości.
W wędrówce towarzyszy mi własna siostra. Opowiada o swoich adoratorach, a ja udaję, że ją słucham. W rzeczywistości nie mamy wiele wspólnego. Właśnie z tego powodu znalazłam sobie przyjaciółkę – Shanę, bardzo niską dziewczynę o krótkich, ciemnych włosach. Ostatnio bardzo dużo rozmawiamy. Jej również nie opowiadałam o swoich zamiarach. Mam tylko nadzieję, że jej brat bliźniak, Aulus nie będzie chciał wziąć udziału w Igrzyskach. Wtedy pokrzyżowałabym mu plany.
- Wiesz, chyba do nich pójdę – z zamyślenia wyrywa mnie przepełniony litością głos siostry. Rozglądam się, zauważam machający do niej tłum młodych ludzi. Uśmiecham się tylko i puszczam ją wolno. Nareszcie.
Długo nie podróżuję sama. Już po chwili w ramię uderza mnie wspomniana Shana… Wygląda na rozbawioną.
- Czy mi się wydaje, a może naprawdę zmalałaś? – żartuję uderzając ją w ramię. Dziewczyna udaje oburzoną.
- Czy mi się wydaje, a może jesteś ślepa? – puszcza mi oczko. Kiedy zwraca uwagę na moją kreację, wybucha gromkim śmiechem. Czuję lekkie zawstydzenie. – Enobaria Valley, co ty na siebie włożyłaś? – spoglądam na jej wybór. Dżinsowe spodenki, biała koszulka i czarne trampki. Cóż, przynajmniej adekwatnie do podłoża – bezchmurne niebo, prażące słońce i  sympatyczna atmosfera. Jak Dożynki wyglądają w dystryktach dla mięczaków? W Dwunastce pewnie wszyscy płaczą.
- Wiesz, przynajmniej ja uratuję nasz Dystrykt od śmiechu. Jeśli cię wylosują, nie będę ratować cię przed ośmieszeniem! – parskam.
- Och, poradziłabym sobie lepiej od ciebie! – wątpię. - Pospieszmy się, bo jeszcze zabiją nas Strażnicy Pokoju! – przewraca teatralnie oczyma. – Jako seksowne osiemnastki, nie będziemy mogły powiedzieć, że zgubiłyśmy się w tłumie ludzi – wspomnienia z Shaną napawają mnie swego rodzaju poczuciem winy. Może nie powinnam dobrowolnie zgłaszać się na Igrzyska? Owszem, bardzo tego chcę, ale czasem ważniejsi są bliscy. Powinni zrozumieć, że to moja ostatnia szansa na zaistnienie. Pragnę pozbawić życia kilku mięczaków… Tak jak robił to wspaniały Brutus, Evelynn „Czarna Wdowa” Xavier, ewentualnie Kathy Morris.
Moje przemyślenia przerywają nabierające na sile głosy ludzi. Ustawiamy się w kolejce do pobierania krwi – muszą upewnić się, że wszyscy ludzie dotrą na miejsce. Identyfikowaniem ludzi zajmuje się popleczniczka Kapitolu, starsza kobieta z rudymi włosami spiętymi w kok. Jak zwykle wygląda na niezadowoloną. Głupia szmata.
Kiedy wreszcie nadchodzi moja kolej, szarpie moją dłoń i wbija igłę w opuszek palca. Przykłada go do skanera w celu potwierdzenia mojej obecności. Mogę ustawić się w tłumie dziewcząt w swoim wieku. Podzielono nas ze względu na płeć i rok urodzenia.
Mam czas na przyjrzenie się wszystkim rówieśniczkom. Wszystkie wyglądają na naprawdę pewne siebie – Valerie Princibale, mistrzyni łuku. Evangeline Brownie, najszybsza w Akademii… Ja, idealna w każdym calu. Warto wspomnieć o ich wzroście – są dużo niższe ode mnie. Mierząca nieco ponad sto pięćdziesiąt dziewięć centymetrów Shana nie widzi ani skrawka sceny.
- Seksowne osiemnastki? Jeszcze musisz urosnąć – rzucam krótko. Dziewczyna uderza mnie w ramię i kręci lekko głową. Nienawidzi, gdy żartuje się z jej wzrostu.
- Tobie za to przybyło zmarszczek! – przekomarza się. W tym samym czasie na scenę wchodzi Pamela, opiekunka naszego Dystryktu. W dniu dzisiejszym postawiła na kiczowaty makijaż w stylu Kapitolu. Najwidoczniej przetrwała kilka operacji plastycznych, m.in. ust, bo wydają się większe o jakieś pięć rozmiarów. Żadna kobieta nie chce przeminąć wraz z czasem. Ona szczególnie. Wszelkie skazy zakrywa toną jasnego pudru. W oczy rzucają się także różowe rzęsy i wykonturowane piersi. Poza tym ta kiczowata sukienka… sięgająca tyłka firanka. Krótko mówiąc, lafirynda.
- Witam, witam! – rozpoczyna skrzekliwym głosem. – Mieszkańcy Dystryktu Drugiego, chciałabym podziękować wam za obecność na sześćdziesiątej drugiej edycji corocznych Dożynek! Już dzisiaj wyłonimy wspaniałego chłopca i wspaniałą dziewczynkę, którzy z dumą zaprezentują wasz dystrykt na arenie – uśmiechnęła się. Po placu przetaczają się gromkie brawa, sama do nich dołączam. Shana piszczy jak oszalała, moja siostra tańczy z swoimi koleżankami. Udziela mi się wspaniała atmosfera, zachęcająca do zgłoszenia się  do Igrzysk.
Kiedy kobieta włącza film opowiadający o Mrocznych Dniach, zapada głucha cisza. Przerywa ją jedynie głos z wielkiego wyświetlacza. Użycza go Prezydent Snow; opowiada o rebelii, o stworzeniu Głodowych Igrzysk i ich zasadach. Dwudziestu czterech trybutów, po dwóch z każdego dystryktu, zostanie zmuszonych do walki na arenie. To ostatni dzwon na zastanowienie. Spoglądam na wesołą Shanę, potem na pewną siebie Kearę, a na końcu... Mój brat najwidoczniej gada gdzieś z kolegami. No trudno. Muszę to zrobić. Pokażę wszystkim na co stać Enobarię Valley.
Nagranie się kończy. Pamela kontynuuje swój bezsensowny monolog – coroczna śpiewka. Opowiada o zaszczytach przysługujących(głównie kasie i mieszkaniu) zwycięzcy, powtarza słowa Prezydenta.
- Czas rozpocząć głosowanie. Na pierwszy rzut oka pójdą dziewczynki – podchodzi do jednej z pul i zanurza w niej rękę. Zanim zdąży cokolwiek powiedzieć, otwieram usta i krzyczę najmocniej jak potrafię:
- Zgłaszam się na ochotnika!
W jednej chwili czuję na sobie tysiące par oczu. Czy wszyscy dobrze słyszeli? Niemal natychmiast przybieram kamienny wyraz twarzy. Wiem, że wszystkie kamery szukają mojej twarzy w powoli rozchodzącym się tłumie.
- Och, mamy ochotniczkę! Wspaniale, wspaniale! – krzyczy rozweselona Pamela. – Chodź na scenę, kochaniutka. Pokaż się całemu Panem! – jej słowa traktuję jak rozkaz. Tłum robi mi miejsce, wszędzie słyszę podekscytowane szepty. Gdzieś w oddali jakaś dziewczyna wypowiada imię „Keara” i „siostra”.
Stukot  moich obcasów odbija się od wyrównanego betonu. W stronę kamer spoglądam dosłownie na chwilę, wchodząc po schodkach na scenę. Kiedy wreszcie docieram na miejsce, kieruję wzrok na swoich rodziców. Matka płacze w ramię ojca. On sam przywołuje na twarz szeroki uśmiech. Idę w jego ślady – perliście i pięknie.
Kobieta z Kapitolu dotyka mojego ramienia.
- Jak się nazywasz, skarbie? – pyta.
- Enobaria. Enobaria Valley – odpowiadam z satysfakcją w oczach.
- Dobrze, poczekaj tutaj na swojego towarzystwa – rusza do puli z nazwiskami chłopców. Wszyscy się na mnie patrzą. Unikam spojrzeń siostry, brata i Shany. Staram się wpatrywać tylko i wyłącznie w losowych ludzi, których kojarzę z widzenia.
- Aulus Wallberg!
Dwa słowa odbijają się echem w moich uszach. Co? Shana Wallberg. Aulus Wallberg. Właśnie spełniają się moje najgorsze przypuszczenia. Idę na rzeź z bratem bliźniakiem swojej najlepszej przyjaciółki. Nie będę mogła go zabić…
Osiemnastolatek, z początku zdziwiony, następnie rusza pewnie w kierunku sceny. Kiedy dociera na miejsce, uśmiecha się pięknie do widowni i unosi moją dłoń. Gromkie brawa. Serio, idioci? I tak wiem, że wszyscy chcecie wyrwać mi wszystkie włosy.
- Trybutami reprezentującymi Dystrykt Drugi na Sześćdziesiątych Drugich Głodowych Igrzyskach są Enobaria Valley i Aulus Wallberg! Gratulacje! – krzyki stają się jeszcze głośniejsze. Wreszcie spoglądam na siostrę; koleżanki dotykają jej ramienia, gdy ona obojętnie się we mnie wpatruję. Nie patrzę już na Shanę.
Strażnicy Pokoju zabierają nas do Pałacu Sprawiedliwości. W środku jest nieco pusto; może dlatego, że znajdujemy się w swego rodzaju poczekalni. Wszędzie powieszone są obrazy, postawiono także dwie brązowe kanapy.
W ogóle nie rozmawiam z Aulusem. Już po chwili wchodzimy do osobnych pomieszczeń, wyglądem przypominających biuro. Znajdują się tutaj  regały z książkami, stół stojący na drewnianej podłodze i malunek powieszony na zielonej ścianie.
- Poczekasz tutaj na bliskich – instruuje jeden ze Strażników. Zaraz opuszcza pomieszczenie i wpuszcza całą moją rodzinkę. Matka natychmiast mnie obejmuje.
- Córeczko, coś ty najlepszego narobiła? – zanosi się płaczem. – Dlaczego się zgłosiłaś? Obiecywałaś, obiecywałaś, że nie pójdziesz na tą rzeź dobrowolnie! – wrzeszczy.  Szczerze mówiąc to nie wiem co odpowiedzieć. Na szczęście do rozmowy wtrąca się ojciec.
- Enobaria, wiem, że podjęłaś słuszną decyzję. Wrócisz, córeczko, wierzę w ciebie – klepie mnie po ramieniu. Rodzicielka odrywa się od mojej osoby i ustępuje mu miejsca. – Załóż sojusz z trybutami z Dystryktu Pierwszego i Czwartego, ale im nie ufaj. Pamiętaj, że jesteś najlepsza – całuje mnie w czoło.
Następnie przychodzi kolej na Kearę i Cezara. Dziewczyna nieśmiało mnie przytula.
- Hej, ja wrócę – mówię z pewnością w głosie. – Nie zgłosiłam się, żeby umrzeć. Poradzę sobie – klepię ją po plecach. Jej łzy dają mi motywację do walki.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? – pyta szeptem. Słyszę załamanie w jej głosie.
- Nie chciałam was denerwować. Zresztą, to nic takiego – przybieram kamienny wyraz twarzy. – Pamiętaj, nasz Dystrykt jest najlepszy. Kocham cię – do pomieszczenia wchodzi Strażnik.  Zabiera mnie tylnymi drzwiami. Brat coś mówi, ale nie do końca wiem co. — Wrócę! — dodaję jeszcze.

Stoimy na olbrzymim peronie. Słońce wciąż świeci nam w twarz, oczekujemy pociągu. Na szczęście zjawia się dość szybko. Rozpoczyna się podróż do najwspanialszego miejsca w Panem – Kapitolu.

~~~~~~~
W końcu napisałem rozdział całkowicie od nowa. ;) Póki co nie ma akcji, ale z czasem wszystko się rozwinie. ;P Stworzyłem nową zakładkę w menu.
Następny pojawi się za tydzień - 23.01.

12 komentarzy

  1. Bardzo fajnie się zaczyna. Spodobało mi się. Czekam na kolejny. Pozdrawiam. Lena.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Ciekawie.
    Enobaria jest stanowczo zbyt pewna siebie. No ale to chyba norma w ich dystrykcie. Ciekawi mnie jakich dostanie mentorów.
    No i ta arena mnie wciąż zastanawia ^^
    Co do Shany, to nie powinna mieć za złe Enobarii, jeśli ta sieknie jej brata. Nie takie rzeczy się tam już zapewne działy.
    Co do Aulusa, dobrze wróżę faktowi, że nie strzeliłeś nam jego opisu na pięć akapitów, więc mam nadzieję, że nie będzie żadnego romansu.
    Pozdrawiam i czekam na więcej!
    Ps. Nie umiem pisać fajnych komentarzy, przepraszam >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie! Nie chcę żadnych miłości xD A udało się z tym cytatem? :P

      Usuń
    2. Co do pisania fajnych komentarzy, to zależy. Czasem potrafisz naskrobać naprawdę fajne komentarze. Wyróżniasz się, Teodorze. W końcu nie jesteś mugolem. ;P

      Usuń
  3. Wita Cię Hanni, który jakimś cudem natrafił na Twój blog w gąszczu innych blogów. Cud najprawdziwszy. ;P
    Ja bym się nie zgłosiła na ochotnika na miejscu Enobarii. Znając życie, próbowałabym wszystkiego, byle nie stawić się na igrzyskach.
    No to się popaprało. Brat bliźniak przyjaciółki Enobarii jedzie na igrzyska. Przyjaźń dziewcząt tego nie przetrwa. W ciele Shany znajdzie się za dużo jednego z czterech humorów – żółtej żółci. ;D
    Interesujące nazwisko – Wallberg. Kojarzy mi się z górą ściany, jakąkolwiek rzecz tajemną to oznacza. (:
    Dobrze, że nie będzie romansów ani tego typu rzeczy – za dużo tego i opowieść staje się nudna niczym flaki z olejem. Hahahah, jak to zobaczy Fangirl, to padnie. Hej, ja nie mam nic przeciwko czytaniu czegokolwiek z wątkiem miłosnym, pod warunkiem, że tego akurat szukam i opowieść jest wciągająca. :) Tak poza tym, za dużo ,,miłości” w fanfikach, szczególnie nudno opisanej. Ugh.
    Rozbroił mnie fakt, że moja siostra jest o dwa lata starsza od rodziców Enobarii. (:
    Czekam na kolejny rozdział, ale to jest tak oczywiste jak istnienie śniegu w zimie. ;D
    |Hanni pozdrawia i nie, tym razem nie idzie kogoś pożreć.|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tylko samobójcy chcieliby się zgłosić. Ale u nich to normalne; skoro trenowała i jest przygotowana to czemu nie spróbować. Wpaja się to jej od najmłodszych lat życia. :D
      Wymyśliłem, tak jakoś mi przyszło do głowy. ;)
      Nooo, strasznie już mnie nużą opowiadania ze szczęśliwą miłością - jeśli taka jest to powinna się wokół tego skupiać, ja wybrałem na Igrzyska. :D Ewentualnie musi dziać się coś więcej...
      Wiem, że kobiet nie wypada pytać o wiek, ale... ile lat jesteś od niej starsza? Ewentualnie młodsza, haha. :D

      Dlaczego już nie pożerasz?

      Usuń
    2. Jezu, aż trzy dni minęły. Jako człowiek ostatnio strasznie zajęty, wszystko robię z opóźnieniem. ;P
      Zdolność do wymyślania to podstawa przy pisaniu. (:
      Mam 19 lat i nie wyznaję zasady, że kobiet o wiek pytać nie wypada – no chyba że to staruszki. ;D
      A chciałbyś skończyć w moim brzuchu? Nie jesteś osobą nieuprzejmą. Poza tym, chcę przeczytać, co masz nam do opowiedzenia. Najwyżej wtedy zastanowię się nad pożarciem ciała Twego. ;D

      Usuń
  4. No dobra, muszę powiedzieć, że ciężko mi jest nie przeniknac do twojego opowiadania i nie zdzielić Enobarii w głowę za tę arogancję :D
    Btw, rozmyślałam ostatnio trochę o twoim opowiadaniu i o samej trylogii. Jak już mówiłam, nei pamiętam bardzo wielu rzeczy z ksiażek, ale czy dobrze mi sie skojarzyło, ze Enobaria to ta triumfatorka, która rozerwała komuś na arenie gardło zębami i potem kazała sobie zrobić takie szpiczaste zęby? Bardzo ciekawą bohaterkę sobie wybrałeś :D Och no i wybacz mój zapłon. Serio, muszę to chyba znowu przeczytac xd
    Strasznie to przykre, że zrobiła coś takiego swojej rodzince, żeby tylko pokazać, że potrafi. No i jej przyjaciółka już powinna się zacząć godzic tym, że być może E będzie musiala zabić jej brata. Tzn z jej punktu widzenia to jest "może", bo ona, w przeciwieństwie do nas nie wie, kto wygra Igrzyska :D No chyba, ze postanowisz cos zminić.
    Ach no i mówimy koński ogon, albo kucyk, ale nie miksujemy tego :D
    Wgl to szkoda, że nie będzie żadnego romansu, ja tam lubie miłość :D Ale fajnie będzie poczytać coś innego
    Mam nadzieje, ze jak ENobaria stanie twarzą w twarz z horrorem areny, to jednak trochę przystopuje z tą arogancją, ale zobaczymy, może do końca pozostanie pewna siebie i moze jej to właśnie przyniesie zwycięstwo :D
    Czekam na więcej i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdego wkurza taka pewność siebie i arogancja. ;D
      Tak, Enobaria to tra triumfatorka, które rozerwała komuś gardło. ;D Też uważam, że jest ciekawa; zresztą, jako jedyna zwyciężczyni(poza głównymi bohaterami, Johanną, Haymitch'em, Annie) przeżyła Rzeź Zwycięzców, więc...
      Wybacz, nie znam się na tym. xD Zawsze myślałem, że koński ogon to nie jest kucyk tylko coś w tym rodzaju, haha.
      Może jakiś będzie, istnieją też inni trybuci. :D

      Usuń
  5. Hm ciekawy pomysł ☺ czytałam i ogladalam filmy Igrzysk Śmierci, więc logiczne że i na twoim blogu zostanę.
    Podoba mi się jak piszesz, więc czekam na następne rozdziały które rozwina opowiadanie.
    Intryguje mnie pomysł z tym bratem bliźniakiem przyjaciółki. Zobaczymy co dla nas przygotowałas 😀
    Życzę weny i do następnego!
    N

    https://youreyeslooksad.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo
Snow-Falling-Effect